różowa ptica

Taki jesienny sen: pomieszkiwałam tymczasowo w jakimś piętrowym domu, a na dole odbywał się koncert i była straszna nostalgia, bo miał to być ostatni koncert w tym domu. Grał Perfect jakąś łzawą pieśń, zeszłam, przysiadłam na schodach i też mi się łzawo zrobiło. Potem grał jakiś nieznany zespół, a następnie patrzę, a tu mój kolega, którego nigdy bym o to nie podejrzewała, występuje w duecie z jakmś swoim kolegą i śpiewa i nawet to jest fajne. A tu nagle przez okno wlatuje wielki różowy ptak i siada na parapecie. Siedzi sobie spokojnie, przyglądam mu się i ewidentnie nie jest to żaden ptak występujący w Polsce, więc albo zwiał z zoo, albo zaleciał. Lecę do góry, żeby wziąć aparat fotograficzny. Okazuje się, że kiedy go szukałam, ptak wleciał na górę i jeden z mieszkańców, chłopiec, zamknął go w pokoju, żeby nie uciekł. Niestety nie wiedział, że wcześniej w tym pokoju zamknęliśmy psa. Z ptaka zostało zaledwie kilka piórek…

Dodaj komentarz