Drodzy Czytelnicy! Mam świadomość, że ten blog coraz bardziej skręca w stronę fotografii. Zastanawiałam się nawet, czy nie założyć drugiego specjalnie w tym celu, ale w niektórych okresach (jak teraz, he he) niewiele zamieszczam innych wpisów i wówczas pierwszy z blogów leżałby odłogiem. Poza tym człowiek to całość, a nie tylko wycinek jego zainteresowań i dokonań. Może kiedyś uznam, że osobny blog fotograficzny jest potrzebny – na razie zostaję tutaj zarówno z fotografią, jak i z całą resztą. Nie gniewajcie się więc, jeśli kiedyś zamiast wrzucać zdjęcia będę recenzować filmy albo, o zgrozo, snuć rozważania. Ale nie gniewajcie się też, że wrzucam zdjęcia 🙂
Czekałam na śnieg i się doczekałam. Warta wprawdzie nie zamarzła (Cybina owszem), ale płynęło nią sporo śryżu – trochę wciąż płynie – co udało mi się uwiecznić z pewnego szczególnego miejsca, do którego wybierałam się od dawna, a teraz mam za sobą dwie sesje w nim. Było warto! Choć okazało się, że nie jestem jedyną osobą, która wpadła na ten pomysł.
Na zdjęciach z pierwszej sesji woda i śryż płyną jeszcze obiema odnogami, na tych z drugiej (dzieliły je zaledwie trzy dni!) już tylko tą szerszą.
Wybrałam się też na „Gargamela”, żeby sfotografować starówkę ze śniegiem na dachach. Niestety na samej powierzchni Starego Rynku śnieg jest regularnie uprzątany, a reszta rozdeptywana. Może będzie drugi rzut zimy i wtedy zdążę z aparatem, zanim biel zniknie.
Na koniec jedno zdjęcie typowo „dzienne” (choć słońce chyliło się już mocno ku zachodowi), ale za to z kominem! Mam nadzieję, że tej zimy będę miała jeszcze okazję porobić trochę śnieżno-mroźnych fotografii.