Jak pokochałam Maltę

IMG_9259

Widok z okolic zegara słonecznego

Porobiło się tak, że najchętniej fotografuję krajobrazy. Mam już wprawdzie nowy obiektyw „na ptaszki” (55-250mm) i nawet w tym wpisie pokażę Wam efekty jego używania, ale i tak najczęściej wyprawiam się na zdjęciowe łowy z małym obiektywem i statywem. Okazało się, że najbliższe i najwdzięczniejsze miejsce na takie łowy to Jezioro Maltańskie, do którego mam jakichś piętnaście minut rowerem. Przez ostatnie trzy miesiące dowiedziałam się o tym miejscu więcej niż przez wszystkie dotychczasowe lata (a mieszkam na Ratajach od roku 1993), poznałam chyba wszystkie pomosty, punkty widokowe na brzegu, a także sporo fauny – ot, choćby bobra, perkoza rdzawoszyjego czy też samotnego młodego łabędzia, któremu nadałam imię Ash. Ash przesiaduje zwykle na jednym z pomostów przy końcu jeziora. To ponoć nic dziwnego, że jest sam, bo łabędzie odłączają się od rodziców w wieku kilku miesięcy, a rodzinę zakładają dopiero w wieku 4-5 lat. Trochę jednak się o niego martwię. Mam nadzieję, że jesienią dołączy do jakiejś grupy i odleci z nią.

_MG_0473

Ash na pomoście

IMG_9621t

Perkoz rdzawoszyi

Bobra Wam nie pokażę, bo zdjęcie nieostre, ale mogę opowiedzieć, jak go spotkałam. Otóż przyczaiłam się na fontannę, która wreszcie zaczęła działać – wcześniej bowiem wieczorami, kiedy powinna mienić się kolorami, na ogół nie działała. Ale naprawili. No i znalazłam sobie takie miejsce, nie napiszę gdzie, które wydawało się obiecujące do zrobienia fajnych prawie-nocnych zdjęć. Rozstawiłam statyw i fotografuję, coraz bardziej świadoma, że w trzcinach za plecami coś się gramoli. W końcu wylazło. Może trochę przyczynili się do tego wrzeszczący ludzie w pontonie z silnikiem, którzy panoszyli się po całym jeziorze. W każdym razie bóbr wygramolił się z wody jakieś dwa metry ode mnie. Było już bardzo szaro, ale nie ciemno.  Trochę się na niego pogapiłam, a ponieważ od razu nie zwiał, poszłam po aparat, jakimś cudem nawet przypomniałam sobie, by włączyć lampę, ale niestety aparat nie złapał ostrości (chyba nawet wiem dlaczego), więc choć pokazałam jedno ze zdjęć znajomym na fejsie, to Wam nie pokażę 😉 W każdym razie bydlak był wielki i nie ma wątpliwości, że to bóbr. Potem zwiał do wody, popłynął kawałek dalej, gdzie trzcina była gęstsza, i tyle go widziałam.

Wszystkie te wieczory i związane z nimi przygody obudziły we mnie głęboką miłość do tego miejsca. Niby miejskie jezioro, oblegane przez spacerowiczów, rowerzystów, biegaczy, rolkarzy, nawet osoby pijące piwo w przyjeziornych knajpkach, ale drzemie w nim kawał magii – wielokrotnie samotnie stałam ze statywem na pomoście, przy którym latem jest popularna plaża, gdy wokół zapadał zmrok. Tylko kaczki pluskały, muzyka dobiegała z dala, aż nagle, o dziewiątej, ciemno już było, zaczynała płynąć po wodzie melodia dobiegająca prawdopodobnie aż z kościoła w Zielińcu – w każdym razie kiedyś byłam tam wieczorem i tak samo grało. Zaprawdę, powiadam Wam – kawał solidnej magii. Nie raz tam zmarzłam, ale zwykle nie odczuwałam tego podczas robienia zdjęć. Albo byłam zbyt zaaferowana, albo zimno dawało się we znaki dopiero na rowerze, gdy trzeba było mierzyć się z wiatrem.

Każdy wieczór jest inny. Inny jest każdy zachód słońca, każdy zmierzch. Czasem zdjęcia w „niebieskiej godzinie” – krótko przed całkowitym zapadnięciem ciemności – faktycznie wychodzą niebieskie (właściwie granatowe), a czasem bardziej szare. Jeszcze tego do końca nie rozgryzłam, ale wydaje mi się, że większe szanse na niebieskość są wtedy, gdy niebo jest albo całkowicie czyste, albo jednolicie zaciągnięte chmurami. Gdy trochę tak, a trochę tak – wychodzi szarość z chmurką.

Im bardziej zaprzyjaźniam się z tym miejscem i z tamtejszą fauną, tym bardziej niepokoją mnie sytuacje w rodzaju tych gości, którzy szaleją motorówkami. Mam nadzieję, że była to jakaś jednorazowa impreza, a nie, że na przykład otwarto wypożyczalnię i odtąd będą tak szaleć codziennie. Wydaje mi się, że przeszkadza to nie tylko zwierzętom, ale także znakomitej większości ludzi wypoczywających tam i uprawiających różne formy rekreacji.

Jestem też ostrożna w kwestii nowej ledowej tablicy, która powstała w miejscu starej tablicy wyników. Jeszcze jej nie widziałam, ale z opisu wnoszę, że będzie wyświetlała filmiki reklamowe, co moim zdaniem bardzo źle wpłynie na estetykę miejsca i zepsuje przyjemność obcowania z zachodami słońca.

Ale zobaczymy. Na razie zostawiam Was z filmem ukazującym feerię barw fontanny (polecam obejrzenie do końca, bo pod sam koniec coś się dzieje) oraz kilkoma zdjęciami jeziora.

_MG_0352

Z prawej za pomostem to oczywiście Ash

_MG_0420

CH Malta z kaczką

_MG_0509

Wieczór sfotografowany z trawiastego półwyspu niedaleko term

_MG_0551

Raz jeszcze fontanna – tym razem statycznie

_MG_0529

Dobra, macie tego bobra

Dodaj komentarz